W przededniu II wojny światowej przy ujściu rzeki Biebrzy do Narwi w rejonie miejscowości Wizna Polacy zbudowali umocnioną pozycję obronną, składającą się z 16 betonowych bunkrów. Przeprawa pod Wizną była jedyną dogodną drogą wśród nadnarwiańskich i nadbiebrzańskich bagien na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów. Załogę schronów stanowiły 8. kompania 135. Pułku Piechoty i 3. kompania batalionu fortecznego „Osowiec”; łącznie ok. 360 żołnierzy, wspartych przez 6 lekkich dział. Dowódcą odcinka był kpt. Władysław Raginis. 7 września przed polskimi pozycjami, długości ok. 9 km, pojawiły się oddziały niemieckiego XIX Korpusu Armijnego, liczącego ok. 42 tys. żołnierzy dowodzonych przez gen. Heinza Guderiana. Przedarcie się Niemców przez polskie pozycje oznaczało przełamanie frontu na północy i załamanie się polskiego planu obrony. Punktem docelowym dla idącego od północy XIX Korpusu Pancernego gen. Guderiana i nacierającego od południa XXII Korpusu Armijnego gen. von Kleista był Brześć nad Bugiem. Spotkanie się obu formacji oznaczało wzięcie w kleszcze trzonu wojsk polskich, które znajdowały się na wschód od rzeki Bug. Już 7 września pierwsze oddziały Wehrmachtu podeszły pod Wiznę – były to oddziały rozpoznawcze 10. Dywizji Pancernej. Dzień później dołączyła do nich Brygada Forteczna „Lötzen”. Jednak, ani ataki z 7, ani 8 września nie doprowadziły do przełamania polskiej obrony. Piechota niemiecka choć przekroczyła Biebrzę, to nie była w stanie zdobyć polskich umocnień. 8 września zdeterminowani Niemcy rozpoczęli całodzienne bombardowanie artyleryjskie i lotnicze polskich pozycji. Rankiem 9 września, po kolejnym dwugodzinnym bombardowaniu, ponownie uderzyła niemiecka piechota, tym razem wpierały ją czołgi. Pierwszy atak załamał się. Wówczas, wskutek bezpośredniej interwencji gen. Guderiana, żołnierze Wehrmachtu zmienili taktykę. Niedostatek broni przeciwpancernej Polaków doprowadził do tego, że nieprzyjacielskie czołgi podjeżdżały pod kolejne bunkry, izolując je, po czym do ataku ruszała piechota, która zdobywała i niszczyła kolejne polskie umocnienia. Ostatnim schronem, który bronił się na odcinku Wizna było stanowisko dowodzenia kpt. Władysława Raginisa. Rankiem Niemcy poprzez parlamentariusza zagrozili kpt. Raginisowi rozstrzelaniem wszystkich wziętych do niewoli polskich żołnierzy. Zaszantażowany polski dowódca, wobec braku amunicji i złego stanu żołnierzy, zdecydował się na kapitulację. Sam zaś, zgodnie ze złożoną wcześniej przysięgą, w której zobowiązał, że nie odda żywy swej pozycji, rozerwał się granatem.