Przyczyną mołdawskiej wyprawy króla polskiego Jana Olbrachta była chęć odbicia z rąk tureckich utraconych portów czarnomorskich – Kilii i Białogrodu – zdobytych przez Turków w 1484 r., które ogrywały ważną rolę w polskim handlu z Bliskim Wschodem. Istotnym problemem była również sprawa zwierzchnictwa polskiego nad Hospodarstwem Mołdawskim, które pod panowaniem Stefana III Wielkiego usiłowało wybić się na niezależność, lawirując między Polską, Turcją i Węgrami. Siły jakie zgromadził Jan Olbracht były imponujące: ok. 40 tys. żołnierzy (wojsk zaciężnych i pospolitego ruszenia szlacheckiego) oraz liczna artyleria. Po wkroczeniu armii polskiej w granice Mołdawii, hospodar Stefan III otwarcie opowiedział się po stronie tureckiej zrywając więzy lenne z Polską. Wojska Jana Olbrachta w odwecie przystąpiły do oblężenia stolicy hospodarstwa –Suczawy, ale świeżo wyremontowane i wzmocnione fortyfikacje mołdawskie wytrzymały polski ostrzał artyleryjski. W tej sytuacji Polacy rozpoczęli negocjacje i po zawarciu rozejmu ze Stefanem III rozpoczęli odwrót. W trakcie przeprawy przez lasy bukowińskie pod Koźminem, Polacy byli zmuszeni przejść gościńcem przebiegającym przez wąwóz. Król uszykował wojska, które musiały sforsować powalone przez nieprzyjaciela drzewa zagradzające drogę. Najpierw pokonały przeszkodę oddziały wielkopolskie, będące strażą przednią, następnie kolumna wojsk królewskich i artyleria. Pochód zamykały oddziały pospolitego ruszenia małopolskiego i kilka chorągwi rycerstwa zaciężnego, pełniącego rolę straży tylnej. Większa część armii sforsowała przeszkodę bez trudności, dopiero gdy do przeprawy przystąpiły chorągwie małopolskie, na oddziały polskie niespodziewanie, łamiąc zawarty pod Suczawą rozejm, uderzyły siły mołdawskie, wsparte przez Wołochów, Turków i Tatarów. Na będące w straży tylnej wojska zaciężne spadł grad strzał i gwałtowne uderzenie jazdy, które spowodowało ich całkowite rozbicie. Następnie nieprzyjaciel uderzył na pospolite ruszenie z Małopolski, które wpadło w panikę i poniosło ciężkie straty, zarówno wśród szlachty, jak i czeladzi obozowej. Na wieść o ataku Jan Olbracht nakazał przegrupowanie się armii i ruszenie z odsieczą wykrwawionym oddziałom. Pierwsza na miejsce starcia przybyła jazda nadworna pod dowództwem Jana Tęczyńskiego i od razu uderzyła na wroga. Po pewnym czasie do walki włączyły się hufce wielkopolskie ze straży przedniej. Wyczerpane krwawą walką ze świeżymi siłami, oddziały mołdawskie zostały pobite i zmuszone do ucieczki. Straty wśród wojsk hospodara nie są znane, natomiast armia królewska musiała pogodzić się z utratą w sumie ok. 8 tys. zabitych, głównie ze straży tylnej i pospolitego ruszenia małopolskiego. Była to dotkliwa porażka, ale nie klęska, jak przedstawiano ją w późniejszym powiedzeniu: ,,Za króla Olbrachta, wyginęła szlachta”. Porażka przekreśliła ambitne plany królewskie odzyskania portów czarnomorskich i utrzymania polskiego zwierzchnictwa nad Mołdawią.