Mimo klęski Austriaków w północnych Włoszech pod Marengo i zwycięstw gen. Jeana Moreau w Niemczech po Engen i Biberach oraz zawarcia rozejmów w Alessandrii z 17 czerwca i w Parsdorf z 15 sierpnia 1800 r., monarchia habsburska liczyła, że chwilowa przerwa w działaniach wojennych pozwoli jej lepiej przygotować armię do decydującej fazy wojny. 12 listopada Francuzi, rozumiejąc, że Austriacy nie zamierzają zawrzeć pokoju tylko szykują się do wojny, wypowiedzieli rozejm. Działania zbrojne rozpoczęły się ok. 27 listopada. W skład sił francuskich walczących nad Renem, w szeregach Korpusu Dolnego Renu, wchodziła Legia Naddunajska pod komendą gen. Karola Kniaziewicza. Oddziały te na początku listopada znajdowały się na leżach zimowych nad Neckarem, skąd, jeszcze przed wypowiedzeniem rozejmu, wyruszyły w dwóch kolumnach w kierunku Monachium, a następnie na Ebersberg. Były to łącznie 3 bataliony piechoty, jeden niezbyt liczny czteroszwadronowy pułk kawalerii i kompania artylerii konnej (ok. 2 800 szabel i bagnetów). 30 listopada oddziały te skoncentrowano w Zornolding i podporządkowano je gen. Decaenowi. Zgodnie z planem Legia maszerowała na czele swej dywizji, stanowiącej część francuskiego prawego skrzydła. Bitwa zaczęła się rankiem 3 grudnia. Na prawym skrzydle francuskim, po początkowym sukcesie, oddziały gen. Droueta natknęły się na przeważające siły austriackie i zaczęły stopniowo wycofywać się. Ok. 11.00, gdy front francuski zaczął pękać, na pole walki nadciągnęli Polacy, najpierw kawaleria z artylerią konną, a za nimi piechota. Uderzenie było tak silne, że kolumny nieprzyjacielskie zaczęły się pośpiesznie cofać ze startą wielu jeńców. Wśród niezwykłych czynów jakie miały miejsce tego dnia, jeden zdumiewa swoją brawurą. Polski ułan Jan Pawlikowski wziął do niewoli wraz ze strzelcem konnym Côteboeufem kompanię piechoty austriackiej – ponad 50 żołnierzy z oficerami. Po tym sukcesie na Polaków uderzył pod St. Christoph oddział ok. 3000 Austriaków, prowadzony przez gen. Riescha. Wywiązała się zacięta walka i dopiero uderzenie na tyły austriackie części oddziałów Decaena zmusiło nieprzyjaciela do wycofania się. Jednocześnie ok. 13.00 polscy ułani uderzyli z boku na, atakowaną już od czoła i od tyłu, kolumnę Kollowratha. Wówczas sławą okrył się por. Telesfor Kostanecki, który na czele 8 ułanów zdobył 6 gotowych do strzału dział, bronionych przez kompanię piechoty. W końcowym epizodzie bitwy oddziały Kniaziewicza zamknęły pierścień okrążenia wokół kolumny Kollowratha. Bitwa zakończyła się po zmroku, ok. godz. 15.00. W wyniku starcia nieprzyjaciel utracił ok. 20 000 w zabitych, rannych i jeńcach, 80 dział i ok. 200 wozów z amunicją. Zwycięstwo to okupiono utratą zaledwie 1200 zabitych i rannych oraz 600 jeńców. Polacy utracili niespełna 200 żołnierzy.