Kula łańcuchowa w języku angielskim nazywa się „double headed”. Nazwa odnosi się zarówno do nich jak i do kul prętowych. Kula łańcuchowa składająca się z dwóch połówek połączonych łańcuchem z siedmiu ogniw. Średnica połówki kuli 85 mm, długość łańcucha około 350 mm. Amunicja tego typu używana była we flocie. Przeznaczeniem jej było nieczczenie olinowania i takielunku okrętu przeciwnika. Używanie tego typu amunicji bardzo szybko niszczyło przewód lufy, co uniemożliwiało dalsze korzystanie z działa. Po wystrzeleniu połówki kul, lub całe leciały, najprawdopodobniej jedna za drugą, ale jednocześnie z pewnym rozsunięciem, również zapewne z pewną różnicą prędkości co mogło wywołać ruch wirowy. Wpadająca kula łańcuchowa w olinowanie i ożaglowanie niszczyła je dzięki większej powierzchni. Jak widzieli kule łańcuchowe współcześni? Jeden z najlepszych opisów pozostawił Andrzej dell Aqua w „Praxis ręczna działa”: „Będę mówił o kulach łańcuchem skrępowanych, a takowych kul napatrzyłem się, ale nie były doskonałe w okrągłości. I te kule swym biegiem idą, jedna za drugą, to jest ta, która jest najcięższa, idzie naprzód, a jeśli uderzy ta przednia w jakie miejsce, potem pójdzie miecąc się raz i drugi i prawdziwe uczyni szkodę. Ale, żeby ona mogła skruszyć jeden maszt, jako piszą niektórzy straszni autorowie, którzy strzelali takimi kulami do kuchni z garca kucharczynego albo w mieszkaniu, myślą, a nie działem, nie tak jest, ani uczynią strasznego efektu, jako powiedziałem indziej, może porwać liny u masztu i uczynić inszy skutek”. Kolejny cytat który niejako porównuje nam kule łańcuchowe z lanymi: „O łańcuchach siła rozumni ludzi mówiąc, że widzieli wiele masztów w okrętach podciętych w poły, właściwie jakoby były rzotkwią. Niechaj mi odpuszczą, że nieprawda, bo gdyż ja sam widząc doznałem, że jeden łańcuch o funtów 13 nasz maszt opasał był, który wystrzeliły Turcy z Tunisk z Barbaryjej tak właśnie, jako więc ciało człowiecze opasuje, i nic uczynił inszej szkody, tylko znak na palec głęboko, a łańcuch upadł. Mychmy też trafili w nieprzyjacielski maszt jedną kulą o funtów 9, która go rozdarła na samym środku i przebiła, aż upadł do morza. Nie neguje, aby te łańcuchy nie były sposobne do przerznięcia lin, które trzymają maszty w okrętach. Także mogą lecieć i zabijać ludzi nie tylko na okręcie, ale i w obozie, bo jeśli tknie kula na jednym miejscu, zaraz odmieni bieg, obracając się raz i drugi i uczyni szkodę.”
Na podstawie książki Briana Laverya „The arming and fitting of english ship of war 1600-1815” możemy w przybliżeniu podać ilość amunicji i jej rodzaj jakie zabierał 74-działowy okręt angielski w latach 80 XVIII wieku, a także ile amunicji miał galeon z lat 50 XVII wieku. XVII wieczny galeon zabierał 1040 kul, 150 pocisków oraz 320 kul łańcuchowych. W XVIII wieku w skład zapasów amunicyjnych wchodziło 2800 kul oraz około 400 pocisków nie będących kulami lanymi i tylko 84 kule łańcuchowe. Również Holendrzy w XVII wieku nie gardzili kulami łańcuchowymi o czym świadczą zakupy poczynione przez Kompanię Wschodnioindyjska oceniane na około 4000 sztuk.
Od kul łańcuchowych ginęli również admirałowie, między innymi John Benbow w starciu z francuską eskadrą niedaleko Santa Marta w 1702 roku. Wystrzelony pocisk zmiażdżył mu nogę i w wyniku tej rany zmarł kilkanaście dni później. Niecałe 40 lat wcześniej w bitwie pod Lowestoft przykre zdarzenie spotkało adiutantów księcia Yorku, kiedy to wystrzelona kula łańcuchowa z holenderskiego okrętu zabiła kuliku z nich.
Jarosław Godlewski